Drugi anioł jaki został przeze mnie wzięty na warsztat to anioł upadły. A upadły dlatego, że zupełnie niechcący potrącił go mój małżonek. No i odpadła mu m.in. głowa, skrzydło. Ciężko było z nim cokolwiek zrobić ze względu na małą głowę. I tak proporcje nie wyszły do końca tak jak trzeba, ale przypominam, że to dopiero mój drugi anioł w życiu. Było trudno, trochę się złościłam, ale nie mogłam się poddać. Potraktowałam to jako kolejną lekcję. Poćwiczyłam układanie materiału na suknię, na skrzydła, łączenie z koronką. Zobaczcie sami jak mi wyszło.
Zdjęcia przed naprawą (przepraszam za jakość).
Zdjęcia po naprawie.
Pozdrawiam.
A mnie się taki upadły podoba, bardzo to symboliczne ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
Usuńwow, powiem szczerze, że taki z dodatkami jest o wiele ciekawszy niż bez, a po prawdzie to tylko bym zagessowała te kwiatuchy bo mi ten kolor nie bardzo pasuje, ale nie wszystko MI musi pasować, podsumowując dla mnie super :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. A te kwiatki to też bym zagessowała, ale po chwili stwierdziłam, że w zależności od nastoju będę sobie je wymieniać :-) one nie są przymocowane na stałe.
UsuńTen po renowacji prezentuj się dużo ładniej niż wcześniej! Super!
OdpowiedzUsuńPięknie wyszedł Anioł!
OdpowiedzUsuńUpadły anioł, bardzo symboliczne :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że się nie poddałaś, efekt świetny :)
fantastyczny :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam upadłe anioły ;) świetnie wyszło ;)
OdpowiedzUsuńHmm... Niekiefy chyba warto coś zniszczyć, aby potem powstało coś pięknego.
OdpowiedzUsuńCudo. Czasami nie warto płakać nad stłuczoną rzeczą, jeżeli potem takie piękności powstają.
OdpowiedzUsuńświetna przemiana :) a i patent z wymiennymi kwiatami też :)
OdpowiedzUsuń